To, co Polacy nazywają grillowaniem, a Amerykanie barbecue, mieszkańcy Argentyny nazywają asado. Ale jest jednak wielka różnica miedzy tymi pojęciami. Dla nas grill to wydarzenie kulinarne, a dla Argentyńczyków - przede wszystkim społeczne. W Polsce, aby coś nazwać grillowaniem, wystarczy, że na ruszcie zaczną skwierczeć kiełbaski. W przypadku asado sprawa nie jest taka prosta. Zwyczaj asado jest mocno osadzony w ramach tzw. kultury daru, polegającej na tym, że członkowie danej społeczności tworzą więzi między sobą poprzez obdarowywanie się prezentami. Położenie więc mięsa na ruszt to jeszcze nie jest asado, stanie się nim dopiero, gdy do wspólnego ucztowania zostanie zaproszone liczne grono gości - rodzina, przyjaciele i sąsiedzi. A ponieważ każda zaproszona familia ma obowiązek odwdzięczenia się, więc życie w Argentynie często toczy się w rytmie od asado do asado.
Asado, czyli argentyńska wielka uczta
Pomyśl o tradycyjnym grillowaniu w Polsce. A teraz przemnóż liczbę gości razy trzy, a liczbę potraw przez cztery. Dodaj do tego bardzo długie biesiadowanie. To właśnie jest asado - argentyńskie grillowanie.
Asado w wymiarze kulinarnym to w zasadzie wielka mięsna uczta przyrządzona na parilli - to taki argentyński sprzęt do grillowania Mięsa na asado nie kupuje się w sklepie, tylko zabija krowę lub baranka i na ruszt idzie ono w bardzo świeżej formie. Oczywiście na takiej biesiadzie zazwyczaj są jakieś dodatki, na przykład surówka z pomidorów, jednak zainteresowanie nimi jest bardzo małe. Asado to przede wszystkim konsumowanie mięsa - długie, biesiadne, aż do całkowitego najedzenia się.
Ważne jest także to, że asado jest mocno zakorzenione w kulturze patriarchatu. Mistrzem tego ceremoniału kulinarno - społecznego mogą być tylko mężczyźni – to oni zabijają zwierzę, i to oni zajmują się jego przygotowaniem.