Karnawał to czas folgowania – także kulinarnego. Już kilka lat temu Polskę opanowała moda na burgery, które zaczęły nagminnie dominować w restauracjach, barach i na przyjęciach, w postaci małych burgerków, typu „finger food”. Pewnie komponujecie już swoje karnawałowe menu, więc pozwólcie, że dorzucimy do niego coś jeszcze – smaczne i cieszące oko burgery.
Skąd pochodzi król fast-fooda?
Kiedy w XIX wieku ogrom emigrantów opuścił niemiecki Hamburg, by udać się do Nowego Jorku, wraz z nimi przemieściły się także kulinarne tradycje. Amerykańscy restauratorzy, chcąc sprostać hamburskim podniebieniom, wprowadzili do fast foodowego menu tzw. Hamburg steak – kotlet z mielonego mięsa, przyprawiony cebulą i odrobiną gałki muszkatołowej, podawany z sosem gravy. To jedna z teorii początków hamburgera, bo tak naprawdę o jego pochodzeniu można by dyskutować długo i nie dojść do prawdy – mówi się bowiem także i o tym, że Fletcher Davis, właściciel małej restauracji w Teksasie, zaczął podawać klientom podsmażaną mieloną wołowinę na bułce blisko końca XIX wieku, ale także o tym, że w 1885 roku piętnastoletni Charlie Nagreen, sprzedawca klopsików na targu w Seymour, zauważył chleb i między jego kromki włożył swoje klopsiki, dając tym samym namiastkę hamburgera.
Pierwszy dom hamburgera
A właściwie zamek. W mieście Wichita w Kansas, gdzie powstała pierwsza sieć fast foodów o nazwie White Castle, oficjalnie zadomowił się hamburger. To właśnie na tej restauracji wzorowali się późniejsi giganci, jak McDonald’s czy Burger King, którzy maksymalnie spopularyzowali mięso mielone w bułce. Ale dziś hamburger ma już wiele domów, rodzajów i idei. Jest nim wszystko to, co otulone dwiema częściami bułki, w środku z tym, co po prostu najbardziej nam smakuje. Dziś niemal każda burgerownia na świecie oferuje coś znacznie więcej, niż wołowe mięso – Ameryka kocha dodatek sera, Australia lubi burgery z burakiem, a Ameryka Łacińska z guacamole i ostrymi papryczkami. Weganie i wegetarianie mają swoje wersje tej kultowej kanapki, które można już znaleźć bez jakiegokolwiek trudu. To jednak nie wszystko.
Wszystkie stylizacje burgera
Ale ser, jalapeno czy wegeburger to już od dawna tylko minimalne stylizowanie klasyki. Knajpy prześcigają się w oryginalnym serwowaniu burgera, to wbijając w niego nóż, to podając w formie sałatki z dodatkową bułką, to znów komponując z niego kilkupiętrową wieżę smaku. Na przyjęciach królują małe burgery, na nie więcej niż dwa kęsy – burger opanował kulinarny świat przede wszystkim dlatego, że okazał się niezwykle uniwersalny i podatny na dowolne stylizacje. Czy to mało? Mamy więcej! W pewnej holenderskiej restauracji, De Daltons, możecie bowiem kupić najdroższego burgera świata, za niemal 23 tysiące złotych. W jego skład wchodzą japońska wołowina Wagyu A5, białe trufle, hiszpańska szynka Paleta Iberico Bellota, kawior z bieługi oraz kawałki kraba królewskiego, a także ser cheddar. Całość podana jest z sosem barbecue z kawy kopi luwak i single malta marki Macalla. Ciasto na bułki zawiera szampana Dom Perignon i jest dekorowane z jadalnego złota. Spróbowalibyście?