Styl życia

Ogromne pałace z biegającymi po ogrodach małymi tygrysami i kapiące złotem kobiety w zbyt mocnym makijażu, zbyt wyzywających ubraniach i z zegarkiem ciężkim od diamentów, a zaraz obok zupełna bieda, problem z alkoholizmem wśród najmłodszych i fałszowane wyniki wyborów. Tak może przedstawiać się wielu z nas Rosja w wyobraźni. Jaka jest naprawdę? Czy rzeczywiście, ten największy według powierzchni kraj na świecie jest pełen kontrastów i podziałów na klasy społeczne? Nie można zaprzeczyć, że Rosjanie to naród wyjątkowy. Nasycani od maleńkości poczuciem dumy, chowani w uwielbieniu dla rodzimych pisarzy, muzyków, polityków i przywódców narodu, są ludźmi rozkochanymi w sztuce i… jedzeniu! W Rosji jada się dużo i naprawdę smacznie. Trendy hipsterskich wegańskich kuchni co prawda na dobre zadomowiły się w nowoczesnych dzielnicach Moskwy czy Petersburga, ale wciąż zdecydowana część społeczeństwa pozostaje wierna solidnej połaci słoniny z dobrą, domową kiszonką. Nie będziemy jednak o nich pisać - tekstów o babach w polu kapusty jest wiele i jeśli ktoś chce – z pewnością znajdzie. My przenieśmy się do tych nowoczesnych, europejskich części Rosji, o których tak rzadko się mówi. Sercem nowoczesnej Moskwy jest od kilku lat Park Gorkiego. Zielony, tętniący kulturalnym życiem, gwarem sklepików i nowoczesnych artystycznych galerii, z oczkami wodnymi i doskonale zaprojektowaną architekturą służącą wypoczynkowi na świeżym powietrzu. W weekendy gromadzą się tutaj tłumy modnych, spragnionych rozrywki młodych i starszych mieszkańców Moskwy. Można tu spotkać też wielu turystów. Kwitnie street food z kuchnią z całego świata, a na trawnikach, przy rozstawionych leżakach i rozwieszonych hamakach, mieszkańcy urządzają pikniki. Organizowane są koncerty, wystawy i wernisaże. Jeśli będziecie w okolicy, sprawdźcie to miejsce, miło jest poczuć zupełnie nowy klimat Rosji.

Styl kulinarny

Kawior, solianka, wędzona słonina, pielimieni, bitki – nie jest trudno wymienić kilka tradycyjnych dań czy składników kuchni rosyjskiej. Ale czy wiemy o nich wszystko? Na przykład takie bitki – robione u nas głównie z wołowiny zrazowej, rozbijane cienko i duszone w ciemnym sosie, w Rosji podawane są zupełnie inaczej. Tradycyjne, rosyjskie bitki, przyrządzane są z mięsa cielęcego lub wołowego, koniecznie mielonego. Masę mięsną łączy się z ubitymi białkami, kajzerką, pieprzem i solą. Formuje płaskie kotleciki, obsmażane na smalcu. Można je podawać z ciemnym sosem z cebulą lub polane kwaśną śmietaną.

Rosja słynie też z zup, najbardziej znaną w Polsce jest solianka. Kojarzona z kuchnią biedną, wiejską, stanowi prawdziwy rarytas – jeśli oczywiście jest dobrze przyrządzona. Solianka, poza charakterystyczną słonością, musi być tez dość kwaśna i ostra. Solianka to połączenie dwóch zup – kapuśniaku na śmietanie i zupy ogórkowej. W nowszych książkach kucharskich nie znajdziemy raczej wzmianki o kapuśniaku, ale tradycyjna solianka jest połączeniem tych dwóch smaków, wymieszanych pod sam koniec gotowania. Bardzo ciekawą zupą kuchni rosyjskiej jest też okroszka – chłodnik na mieszance kefiru i śmietany, w którym znajdziemy jajko na twardo, rzodkiewkę, szczypiorek, ziemniaki i koniecznie – kiełbasę. Zupa, oczywiście, posypana jest koperkiem. W tradycyjnej karcie rosyjskiej, znajdziemy całą masę ryb. Na szczególną uwagę zasługują te łowione w Bajkale. Omuły, lipienie czy hariusy to gatunki charakterystyczne dla tego rejonu. Wędzone, suszone, smażone, zawsze są genialnie pyszne. Jeśli znajdziecie je w którejś z restauracji, zamawiajcie koniecznie. Wspaniałe w Rosji jest to, że kawior można kupić na bazarze, z plastikowego pudełka po margarynie czy po prostu – w słoiczku. Fani ikry będą w siódmym niebie, ilość i różnorodność kawiorów (z dorsza, jesiotra, łososia) potrafi powalić największych smakoszy.

Ciekawostka

Dość zawiła jest historia awantury o pochodzenie pierogów ruskich. Polacy mówią, że nasze, Ukraińcy też nazywają je „pierogami polskimi”, a tak naprawdę pochodzą z Rusi Czerwonej (czyli dzisiejszej Ukrainy). A skąd wzięły się na Rusi? Otóż, proszę Państwa, pierogi przywędrowały tam, a później do nas, z Chin. Podobnie jak makaron do Włoch.