Kiedyś napój bogów, dziś popularny rarytas, po którego spożyciu wiele osób czuje się, jak w niebie. Rozsmakujcie się w słodkich słowach o czekoladzie.
Zanim zaczniemy słodzić na temat czekolady, musimy wylać kilka gorzkich słów. Czekolada potrzebuje kakao! Nie dajcie się więc zwieść i wybierajcie te produkty, które mają go w składzie jak najwięcej. Nie chodzi tylko o samą miazgę kakaową, ale także o olej wytwarzany z ziaren kakaowca. Zajmijmy się jednak ciekawszą i słodszą historią. Jak to się stało, że z ziaren dziko rosnącego drzewa w Ameryce Środkowej powstał ulubiony smakołyk ludzi na całym świecie? Kto pierwszy poznał się na czekoladzie? I czy była ona podawana w taki sam sposób, jak dziś? Na początku wyruszamy do IV wieku na odległy półwysep Jukatan…
Na początku była ostra gorycz
Drzewo kakaowca osiąga od czterech do dziesięciu metrów wysokości. Rośnie w dziewiczych lasach Gwatemali i Jukatanu. Żyjący tam starożytny lód Majów nazywał je Cacahuaquchtl, co jednocześnie oznaczało coś więcej, niż tylko zwykłe drzewo kakaowca. Było bowiem „drzewem bogów”. To bogowie pili z niego wywar, podobnie jak ci greccy raczyli się ambrozję na Olimpie. Czasami jednak wspaniałomyślni bogowie pozwalali śmiertelnikom pić ten wyjątkowy napój. Jak go wtedy przygotowywano?
Majowie prażyli najpierw ziarna kakaowca, a następnie tłukli je między dwoma kamieniami. Tak powstały proszek zalewany był wrzącą wodą i mieszany do czasu, aż pojawią się bąbelki. Napój ten Majowie nazywali tcacahoua. Dodawali do niego ostrej papryki, muszkatu, miodu i mąki kukurydzianej. Tak powstawał ostry i aromatyczny napój.
Hiszpanie i słodka walka z grzechem
Wiele wieków później, gdy cywilizacja Majów już nie istniała, tereny dzisiejszego Meksyku zamieszkiwali Aztekowi. Kakaowy napój nazywali tcocoatl. Pewnego dnia ich świat runął… Na horyzoncie pojawili się wyczekiwani bogowie – tak sądzili ówcześni amerykańscy mieszkańcy. Jak szybko się okazało, to nie wspaniali i wdzięczni bogowie przybyli do nich, ale żadni złota Hiszpania. Zanim Aztekowie zrozumieli swój błąd, częstowali przybyszy wywarem z ziaren kakaowca. Konkwistadorom zasmakował nowy napój i szybko przywieźli go do Europy, gdzie zyskał popularność. Zanim to się stało, swój udział w historii czekolady zaznaczyły jeszcze przedstawicielki Kościoła.
Misjonarki, które przybyły do Ameryki nawracać tamtejszą ludność, postanowiły wykorzystać ten popularny napój w swojej misji chrystianizacji. Potrzebowały tylko znaleźć przyczyny diabelstw wśród tubylców. Padło na ostre dodatki, którymi doprawiano czekoladę. Misjonarki zastąpiły je wanilią, cukrem i bitą śmietaną. I tak pomysłowa walka z grzechem stała się słodką pokusą.
Napój staje się tabliczką
Nowy słodki napój bardzo szybko zyskał popularność zwłaszcza wśród arystokracji i władców. Niestety czekolada była bardzo droga. Na początku toczyły się spory, czy czekolada nie narusza postu, ale szybko zwrócono uwagę na jej słodkie zalety. Na pomysł czekolady w tabliczkach wpadł Francis Fry dopiero w 1847 roku. Co ciekawe, mleczna czekolada, która jest tak lubiana, powstała jeszcze później, bo pod koniec XIX wieku. Zawdzięczamy ją Szwajcarowi Danielowi Peterowi, który stworzył ją w 1875 roku. I tak z niedobrego gorzkiego napoju przeznaczonego bogom, czekolada stała się królową słodkości.