Polewanie się wodą w wielkanocny poniedziałek może być radosnym gestem, ale też nieprzyjemnym zaskoczeniem. Śmigus-dyngus to tradycja, która przez wieki ewoluowała – narodziła się jako obrzęd oczyszczenia, przerodziła w sposób zalotów, aż dziś w końcu stając się beztroską zabawą. Jednak jak każda zabawa, tak i ta wymaga znajomości granic międzyludzkich. Czy polewanie wodą to zawsze niewinny żart? A może czasem staje się irytującym nadużyciem?
Kilka słów o Lanym Poniedziałku
Śmigus-Dyngus wywodzi się z dawnych słowiańskich obrzędów związanych z nadejściem wiosny. Obrzucanie wodą miało symboliczne znaczenie – oznaczało oczyszczenie, odrodzenie i zapewnienie urodzaju. Był to również element zalotów, podczas których młodzieńcy oblewali wodą dziewczęta, co miało wskazywać ich zainteresowanie. Wraz z chrystianizacją ziem polskich zwyczaj ten został połączony z obrzędami wielkanocnymi. Oczyszczająca moc wody zaczęła symbolizować chrzest i nowe życie, co doskonale wpisywało się w wielkanocne świętowanie Zmartwychwstania Chrystusa.
Zabawa czy nietakt?
Jak już wiecie, dawniej Śmigus-dyngus był formą flirtu. Oblane wodą dziewczęta mogły czuć się wyróżnione. Dziś czasy zdecydowanie się zmieniły i nie każdy odbiera tę tradycję jako miły gest. Różnica między dobrą zabawą, a nietaktem tkwi bowiem w kontekście – inna jest sytuacja na podwórku wśród znajomych, a inna w przypadku nieznajomych na ulicy czy w domu podczas eleganckiego obiadu. Co warto wziąć pod uwagę, by nie stać się bohaterem irytujących nagrań w mediach społecznościowych? Nie zakładaj, że wszyscy podzielają Twój entuzjazm. Jeśli ktoś nie chce być oblany wodą, uszanuj to – zwłaszcza gdy jest w drodze na spacer czy do kościoła, ubrany elegancko lub po prostu niechętny do zabawy. Entuzjazm jednej strony nie może oznaczać dyskomfortu drugiej, a ściganie kogoś z wiadrem wody, gdy ewidentnie nie chce brać udziału w zabawie, nie jest śmieszne – to zwykłe wymuszanie. Granica dobrego smaku kończy się tam, gdzie zaczyna się czyjś dyskomfort.
Tradycja a bezpieczeństwo
Zdarzało się, że ktoś stracił telefon, laptop czy aparat fotograficzny, bo niespodziewanie został oblany wodą. Śmigus-dyngus w dobie elektroniki wymaga większej ostrożności – nikt nie chce, by żart kosztował kilkaset (albo kilka tysięcy) złotych. Trzeba pamiętać o tym, że oblewana osoba może mieć w kieszeni sprzęt, który ulegnie uszkodzeniu lub zniszczeniu, jeśli przesadzimy z zalaniem. Zwróć też uwagę na miejsce, w którym ma toczyć się wielkanocna zabawa. Oblewanie wodą w ogródku – świetnie! Na klatce schodowej, w sklepie czy w komunikacji miejskiej – zdecydowanie nie. Rozlewanie wody w niektórych miejscach może być po prostu niebezpieczne i grozić poślizgnięciem.
Wzajemny szacunek
To zawsze klucz do sukcesu. Dobre maniery nie oznaczają rezygnacji z zabawy, ale pozwalają uniknąć sytuacji, w której ktoś poczuje się upokorzony. Jeśli chcesz kontynuować tradycję, znajdź sposób, który sprawi radość wszystkim. Dla jednych bowiem Śmigus-Dyngus to okazja do śmiechu, dla innych uciążliwy relikt przeszłości. Klucz tkwi w wyczuciu sytuacji i szacunku dla drugiego człowieka. Dobrze obchodzony Lany Poniedziałek może być świetnym momentem wspólnej radości, ale jeśli traktowany jest jako pretekst do przesady, szybko traci swój urok. Może więc zamiast przypadkowego polewania wodą, warto postawić na kontrolowaną zabawę – na przykład bitwę wodną z osobami, które chcą w niej uczestniczyć? Bo w końcu najlepsza tradycja to taka, która łączy, a nie dzieli.